Strona główna » B/E „J.S. de Elcano” po raz pierwszy w Polsce! …TU PRIMUS CIRCUMDEDISTI ME…

B/E „J.S. de Elcano” po raz pierwszy w Polsce! …TU PRIMUS CIRCUMDEDISTI ME…

by ZOZŻ

1 BE J.S. de Elcano 2019Należy do największych i najpiękniejszych żaglowców szkolnych świata. Został zbudowany i zwodowany w 1927 roku w Kadyksie, jako kolejny piąty okręt szkoleniowy Królewskiej Hiszpańskiej Marynarki Wojennej. Nosi imię żeglarza i odkrywcy Juana Sebastiana de Elcano, który jako jedyny z oficerów z historycznej i pierwszej w dziejach wokółziemskiej wyprawy Magellana ocalał, opłynął kulę ziemską w latach 1519-1522, i przyprowadził do Hiszpanii ostatnią z całej flotylli „Victorię”, za co król Karol I nadał mu dożywotni tytuł „PRIMUS CIRCUMDEDISTI ME”. Teraz B/E „J.S. de Elcano” jest najbardziej „opływanym” żaglowcem świata, ma za sobą 90 najczęściej 6-miesięcznych transatlantyckich podróży szkolnych, w tym dziesięć wokółziemskich, podczas których pokonał łącznie blisko 1,8 miliona (!) mil morskich, wizytując setki głównych portów i krajów sześciu kontynentów, ale dopiero pierwszy raz odwiedził Polskę, będąc największą atrakcją szczecińskich Dni Morza 2019…

Władze miasta i organizatorzy szczecińskich słynnych zlotów żaglowców i finałów „tolszipów”, czyli międzynarodowych regat TTSR, już od 13 lat zapraszali żaglowiec do złożenia wizyty w Szczecinie, ale udało się to dopiero podczas jego tegorocznej kolejnej 91. transatlantyckiej podróży szkolnej, na trasie której znalazły się po raz pierwszy porty bałtyckie, właśnie Kiel i Szczecin. Wypłynęli z Kadyksu 13 lutego br., byli później na Teneryfie i na Karaibach, potem w portach Kolumbii, Meksyku i USA, w drodze powrotnej była Lizbona, Kiel i Szczecin (w dn. 12-17 czerwca), a do macierzystego portu powrócą dopiero 21 lipca (patrz mapa). Takie i podobne coroczne podróże szkolne żaglowiec odbywa praktycznie corocznie, realizował je nawet podczas II wojny światowej, a stał „na sznurku” tylko w latach 1937-1939, podczas hiszpańskiej wojny domowej. Właśnie długie oceaniczne transatlantyckie rejsy szkoleniowe, z wizytami w portach po obu stronach Atlantyku, przeplatane wspomnianymi wyżej dziesięcioma podróżami wokółziemskimi, są jego swoistą „specjalnością”, dlatego też bardzo rzadko uczestniczy w europejskich zlotach żaglowców. Także w „tolszipach” uczestniczył dotychczas tylko cztery razy, jedynie w ich transatlantyckich edycjach, w latach 1964, 1966, 1992 (Columbus’92), i 2000, stąd też szczecińska wizyta miała szczególną wymowę…

Naprawdę było bardzo gorąco na Nabrzeżu Bułgarskim w szczecińskim porcie, gdy 12 czerwca żaglowiec wszedł jako najważniejszy gość szczecińskich Dni Morza 2019, z całej flotylli żaglowców, oldtimerów, jachtów i okrętów wojennych. Samo równie gorące powitanie, z udziałem sporej grupy mieszkańców, dziennikarzy i gości, z Ambasadorem Królestwa Hiszpanii w Polsce Francisco Javier Sanabria Valderrama, i zastępcą prezydenta Szczecina Krzysztofem Soską na czele, miało ceremonialny, morski charakter. Były hymny narodowe – hiszpański i polski, bandery i flagi, nawet salut artyleryjski, żaglowiec jest przecież okrętem wojennym. Była też efektowna parada wantowa i rejowa kadetów i kadetek, którą umożliwiają rozpinane na czas wizyt w portach specjalne liny, rozpinane nad rejami i bomami (jak na zdjęciu). Dlaczego nie praktykuje się tego na polskich żaglowcach szkolnych? Gości witał na pokładzie Komendant żaglowca kmdr Ignacio Paz García, a na nabrzeżu wyróżniała się i robiła furorę roztańczona grupa małych „marynarzy” z morskiego przedszkola PP 27 „Żagielek” (na zdjęciach), już tradycyjnie ubarwiającego morskie, miejskie imprezy…

Postój żaglowca w Szczecinie wypełniony był zaplanowanym wizytami i spotkaniami, a w godzinach zwiedzania atrakcyjny i egzotyczny „Hiszpan” był wręcz oblegany przez tłumy mieszkańców, turystów i gości. Odbył się też specjalny otwarty wykład, w sali konferencyjnej Zarządu Portów, poświęcony odkrywczej wyprawie Magellana i Elcano, z pierwszym opłynięciem Ziemi, a także historii i misji żaglowca. Spory tłum zwiedzał i podziwiał żaglowiec także podczas wieczornego bankietu, którego gospodarzami byli Ambasador Hiszpanii i Komendant żaglowca, a wśród gości byli m.in. przedstawiciele cywilnych i wojskowych władz, dyplomaci i ludzie morza, w tym m.in. I Zastępca Szefa Sztabu Generalnego WP gen broni Michał Sikora, wiceprezydent miasta Krzysztof Soska, i
dowódca Szczecińskiej 12 Dyw. Zmechanizowanej WP gen. dyw. Maciej Jabłoński (na zdjęciach). Szczególną uroczystą oprawę miała niedzielna msza św. na pokładzie żaglowca, podczas której kadeci hiszpańskiej Akademii MW składali przysięgę wierności hiszpańskiej fladze narodowej (na zdjęciu)…

Żaglowiec, zbudowany w stoczni „Echevarrieta y Larrinaga” w Kadyksie, został zwodowany 5 marca w 1927 r., z udziałem rodziny królewskiej, której członkowie są nie tylko częstymi gośćmi, ale nawet jego załogantami, ze specjalnym miejscem w salonie kapitańskim. Piękny „Elcano” – 113 m długości, wyporność 3.755 ton, zanurzenie 7,3 m – jest jednym z nielicznych i największym 4-masztowym stalowym szkunerem urejonym (four mast brig-schooner), czwartym pod względem wielkości szkolnym żaglowcem świata (po „Siedowie”, „Unionie” (Peru), i „Kruzenszternie”. Od początku jest żaglowcem szkolnym hiszpańskiej Akademii MW (Escuela de Guardias Marinas). Jego siostrzaną jednostką jest chilijska „Esmeralda”, zresztą także zbudowana w Hiszpanii…

Żaglowiec klasycznie i wspaniale prezentuje się pod pełnymi żaglami, których podnosi 20, o łącznej pow. blisko 2.500 m kw. (jak na zdjęciu), osiągając wtedy do 15-17 węzłów prędkości (na silniku do 10 węzłów). Oprócz wspomnianych długich podróży szkolnych kolejną specyfiką żaglowce są też długie przeloty tylko pod żaglami, z rekordowym liczącym 35 dni (!), za które już dziewięć razy zdobył honorowe „bostońskie dzbanki do kawy” („Boston Tea-Pot”), zdobiące – wśród innych nagród i suwenirów z całego świata – salon kapitański. Silnik używany jest praktycznie podczas manewrów portowych, potem większość rejsów odbywa pod żaglami, i tak „Elcano” spędził na morzach i oceanach całego świata – poza Hiszpanią – ponad 35 lat, i pokonał wtedy blisko 1,8 miliona Mm (!), co odpowiada 87 okrążeniom Ziemi! Sam odbył dotychczas dziesięć wokółziemskich podróży, pierwsza rozpoczęła się już w sierpniu 1928 r., a ostatnia była w 2002 r. Teraz z okazji zbliżającego się 500-lecia wyprawy Magellana władze Hiszpanii i Portugalii zapowiedziały już zorganizowanie wspólnego rocznicowego rejsu dookoła świata, na przełomie 2020/2021…

Dzisiaj portugalskie władze i media podkreślają, że „Podróż dowodzoną przez Magellana należy uznać za pierwsze duże wydarzenie w procesie globalizacji naszej planety” …? Przypomnę tu jednak, że dla odmiany wielu hiszpańskich komentatorów uważa, że Portugalczycy nie mają żadnego udziału w pierwszej morskiej wyprawie dookoła świata, a spór na ten temat trwa również od 500 lat, do dzisiaj. Jak było naprawdę? Wszystkie encyklopedie podają, że Ferdynand Magellan (1489-1521), był „podróżnikiem i odkrywcą portugalskim, w służbie hiszpańskiej”. Faktycznie był Portugalczykiem, uczestniczył i awansował na oficera podczas portugalskich wypraw wojennych, nawet na Malaje, i po tych doświadczeniach – wzorem Kolumba – uwierzył w kulistość Ziemi i zaproponował królowi Portugalii kolejną wyprawę łupieżczą do Wysp Korzennych (Molukki), ale nie niebezpieczną i długą trasą wokół Afryki i na wschód przez Ocean Indyjski, a prosto na zachód, przez Atlantyk? Król Portugalii odrzucił jednak jego projekt – jako nierealny – i dopiero potem Magellan zgłosił się z tym pomysłem w 1517 r. do ówczesnego króla Hiszpanii Karola I, który zaakceptował i sfinansował jego historyczną wyprawę. Odbyła się ona w latach 1519 – 1522 i zmieniła nasze wyobrażenia o Matce Ziemi…

To jednak nie Magellan, który zginął na Filipinach w 1521 r., w niepotrzebnej potyczce z krajowcami, a Juan Sebastian de Elcano (1476-1526) – patron żaglowca – jest jedynym człowiekiem w dziejach, któremu przysługuje nadany mu na zawsze – przez Karola I, w imieniu całej Ziemi – honorowy tytuł „PRIMUS CIRCUMDEDISTI ME”, co oznacza „Byłeś Pierwszym, który okrążył – opłynął – mnie”. Był rodowitym Baskijczykiem, doświadczonym żeglarzem i kapitanem, gdy – za karę (!) – Karol I dołączył go do wyprawy Magellana, na którą we wrześniu 1519 r. z portu San Lucar ruszyła na zachód flotylla złożona z pięciu jednostek wojennych, w tym czterech galeonów typu „nao” – „Trinidad”, „San Antonio”, „Concepcion” i „Victoria”, i jednej karaweli – „Santiago”. Było na nich – wg różnych źródeł – od 239 do 265 ludzi, wśród nich znalazł się także J.S de Elcano, jako jeden z oficerów, w załodze „Concepcion”. Początkowo niezbyt chlubnie zapisał się w kronice wyprawy, gdyż jako uczestnik buntu, zdławionego w Patagonii, został co prawda oszczędzony przez Magellana, ale pięć miesięcy spędził w kajdanach (!). Później, po śmierci Magellana i stracie czterech żaglowców i większości ludzi, był jedynym ocalałym oficerem i tak przejął dowództwo „Victorii”, która jako pierwsza i jedyna z flotylli Magellana opłynęła glob, i wreszcie – po trzech latach, w dn. 6 września 1522 roku – zawinęła z powrotem do hiszpańskiego portu Sanlúcar de Barrameda. Tam z jej pokładu – wśród wiwatów witających ich rodaków – zeszło tylko siedemnastu wynędzniałych załogantów, z podobnym im bohaterskim kapitanem – „El primero que me rodeaste”… Potem prowadził jeszcze kolejną wyprawę do Indochin, podczas której zmarł na Pacyfiku. Król Karol I oprócz powyższego tytułu i szlachectwa przyznał mu jeszcze wysoka dożywotnią coroczną rentę w wysokości 500 ludwików, ale ani on, ani jego potomkowie, nigdy jej nie otrzymali…

Tak czy inaczej jedynie J.S. de Elcano – jako jedyny z wyprawy Magellana – nadal „pływa” po wszystkich morzach i oceanach całego świata, i z portretu w okazałym salonie kapitańskim „jego” żaglowca (na zdjęciu), wita i pozdrawia wszystkich gości. Ciekawostką jest jedyny wśród dużych żaglowców szkolnych otwarty mostek kapitański, a także nazwy czterech masztów żaglowca: Blanca, Almansa, Asturias i Nautilus, które nawiązują do wcześniejszych żaglowców szkoleniowych hiszpańskiej MW. Te cztery maszty szkunera urojonego to – od rufy – bezanmaszt, grotmaszt 2., grotmaszt 1. (główny), i fokmaszt. Dalej jeszcze bukszpryt, z pięknym galionem wyobrażającym boginię Minervę (na zdjęciach). To ostatni komendant „Nautilusa” został pierwszym komendantem „Elcano”, a obecny kmdr. I. Paz García (na zdjęciach) jest 58. z nich. Cała obsada żaglowca może liczyć do 270 osób, w tym 90 kadry, 140 kadetów i 40 gości. Łącznie na pokładzie „Elcano” przeszło marynarskie przeszkolenie ponad 22.000 kadetów, w tym 6.500 kadry oficerskiej. Kadeci przechodzą podczas 6-miesięcznych rejsów szkoleniowych twardą służbę, m.in. określają pozycję wg klasycznej astronawigacji, w południe „łapią słońce”, i nie wolno im – pod karą – nawet spoglądać na mapę satelitarną i GPS!

Cały żaglowiec zachwyca zwiedzających i gości urodą i „antycznym” wystrojem (na zdjęciach), szczególnie salonów – kapitańskiego i oficerskiego, oraz czterema krytymi drewnem pokładami. Na rufowym codziennie o godz. 8,00 podnoszona jest bandera, na głównym odbywają się różne odprawy i uroczystości, m.in. niedzielna msza św., na przednim jest winda kotwiczna i dwie armatki do oddawania salutów. Pod pokładem m.in. salony, kajuty i kubryki, kambuz, piekarnia, szpital, kaplica (tam kapelan odprawia codzienną wieczorną mszę św. – dla chętnych), a nawet zakład fryzjerski i palarnia – z fotelem tylko dla Komendanta, i osobna dla oficerów. Wszyscy załoganci – kadra i kadeci – wyróżniają się zawsze eleganckimi nieskazitelnie białymi mundurami (jak oni to robią?), i dystynkcjami, do których noszą też paradne szpady, chociaż program szkolenia nie obejmuje lekcji fechtunku. Piękny żaglowiec – duma hiszpańskiej floty wojennej – świetnie spełnia też rolę Morskiego Ambasadora Królestwa Hiszpanii, po prostu zawsze i wszędzie jest pływającym po całym świecie „trocito de Espana que navega”. Oprowadzał mnie po nim oficer prasowy – Lt. I.G. Mendez (na zdjęciu). Dziękuję…

Oczywiście B/E „J.S. de Elcano” należy do STI, przed nazwą może stawiać „STS”, a dodatek „B/E” to „Buque/Escuela”, hiszpański odpowiednik bardziej znanego angielskiego STS (Sail Training Ship). Po kilku remontach i generalnych modernizacjach doskonale spełnia – pomimo „podeszłego” wieku – wszystkie wymagania STCW współczesnego żaglowca szkolnego. Na zakończenie jeszcze jedno uzupełnienie do historii żaglowca i wyprawy Magellana – wróciło z niej do Hiszpanii, oprócz wskazywanych zawsze tych 18 załogantów „Victorii” – jeszcze także kilku innych (?) Hiszpanów, uwięzionych w drodze powrotnej przez Portugalczyków na Cabo Verde, potem zwolnionych. Zachowała się też relacja z wyprawy Magellana, spisana przez jej uczestnika Włocha A. Pigafetty, wydana dopiero w 1800 r. – „Primo viaggio intorno al aglobo terraqueo”, ale chyba nigdy nie została przetłumaczona i wydana w Polsce?

Pożegnanie żaglowca – w samo południe w poniedziałek 17 czerwca – było równie gorące i upalne, jak powitanie. Ostatnim akcentem był jeszcze tradycyjny salut banderowy, gdy żaglowiec mijał szczecińską Stację Pilotów. Pozostały serdeczne wspomnienia i tysiące zdjęć, a w salonie kapitańskim doszły kolejne pamiątki, tym razem polskie. Czy piękny B/E „J.S. de Elcano” zawita jeszcze kiedykolwiek do Polski i do Szczecina? Szerokiej wody, dobrych wiatrów i zawsze stopy wody pod kilem! Zapraszamy ponownie…

Tekst: Wiesław Seidler

Zdjęcia: pod żaglami i z przysięgi na pokładzie – Ambasada Hiszpanii,
wszystkie pozostałe – Wiesław Seidler

Powiązane artykuły